!

Uprzedzam, że w opowiadaniu pojawiają się wulgaryzmy oraz mogą się pojawić sceny o zabarwieniu erotycznym.

18.10.2012

11. ''Nigdy nie widzisz mnie naprawdę samotnego''

''Spójrz na siebie siedzącą w cieniu; w blasku naszych kłamstw.
Czy wiesz co ja muszę znosić? 
Czuję Twoje dłonie na moim rozpalonym ciele.''

       Czasami bywa tak, że nasze uczucia skierowane są do osoby, której nie powinniśmy kochać.
Taka miłość przynosi ból i nic więcej. To nieustanna walka z samym sobą i innymi.
Choroba, której nie da się wyleczyć.
Bo przecież znasz ją od tak dawna.
Kiedy braterska miłość przerodziła się w coś głębszego? A może nigdy nie była tak naprawdę tylko braterskim uczuciem? Może już odkąd tylko ją pierwszy raz zobaczyłeś wiedziałeś, że nie będzie twoją małą siostrzyczką.
Alice... Alice... magia twojego imienia wywołuje ból tak wielki, że on nie umie myśleć o niczym innym, jak o tobie.
Nicholas Maner.
Tu historia nieco się komplikuje.

        Nick siedział na łóżku wpatrując się z niemym zaciekawieniem w wielkie limo pod okiem swojego przyjaciela, który bynajmniej nie przejmował się swoją obitą twarzą.
''Miałem mały problem'', to wszystko co powiedział dzisiaj rano spytany o to co mu się stało.
Przekrzywił głowę śledząc ruch przyjaciela, robiącego sobie herbatę. Luke w przeciwieństwie do kolegi całkiem dobrze czuł się poza domem.
 – Paul niedługo zwróci ci kasę – Nick mruknął coś pod nosem. Pogrzebał w kieszeni spodni, wyszukując paczkę papierosów.
Zapalił ostatniego z nich opierając się o piaskowo-żółtą ścianę hotelowego pokoju. Pomieszczenie nie było małe, znajdowały się w nim dwa jednosobowe łóżka,  telewizor i część kuchenna.
Wpatrywał się w zgniecione w ręku opakowanie i rzucił je na drugi koniec pokoju, wprost pod nogi Luka.
 – Idę po fajki – burknął, zakładając pomiętą koszulkę leżącą na fotelu.
Zbiegł schodami wprost do małego holu i minął młodą sprzątaczkę rzucającą mu zachęcające spojrzenie.
''Ta jasne''.  Przemierzał ulicę w poszukiwaniu jakiegoś sklepu. Kupił to czego potrzebował teraz najbardziej fajki i alkohol. Kiedy wychodził ze sklepu rozdzwoniła się jego komórka.
Odebrał, po paru sygnałach.
 – Nicki? – głos w słuchawce był surowy i pełny zdenerwowania – gdzie ty się podziewasz?
 – Musiałem coś załatwić – odparł sucho przeczesując rozczochrane włosy – za parę dni wracam z powrotem – cisza po drugiej stronie świadczyła o niemym przyzwoleniu na tę ''misję''.
 – Będziesz na wyścigu? Wiesz, że na ciebie liczę.
 – Będę – rozłączył się, bo co miał więcej powiedzieć? Nie znosił kiedy Rain tak go kontrolował, przecież dobrze wiedział, że się pojawi, musi z czegoś żyć, prawda? A przede wszystkim musiał spłacić jakoś wobec niego dług. Bardzo duży dług.
Wszedł do hotelu mrucząc pod nosem stok przekleństw.
 – Panie Maner? – odwrócił się w stronę dziewczyny, którą przedtem mijał – czy mam posprzątać w państwa pokoju?
 – Nie, dziękuje – teraz będzie mu zawracać głowę jakimiś pierdołami. Tak jakby sam nie potrafił pościelić swojego łóżka, lub umyć kilku kubków i talerzy.
Prawdę mówiąc nie Rain i nie sprzątaczka była powodem złego samopoczucia Nicka, nawet nie Paul, który skomlał jak pies za każdym razem kiedy pojawiał się przed nim Maner.
Jedynym powodem była ona. I tylko ona.
Położył zakupy na szafce i głośno westchnął piorunując wszystko wokół spojrzeniem.
 – Dobrze się czujesz? – Nick z niechęcią spojrzał na Luka opartego o blat.
 – Nie, kurwa – rzucił – nie czuję się dobrze.
 – Weź na wstrzymanie, co? Bo rozsadzisz cały hotel, rozładuj jakoś to napięcie, ta panna z dołu leci na cie...
 – Mógłbyś się zamknąć?! – Chłopak podszedł do reklamówki z zakupami nawet nie spoglądając na niewzruszonego Luka, który co tu dużo mówić, był już przyzwyczajony do humorów kolegi. Wyciągnął butelkę alkoholu i nalał sobie do szklanki. – Jak chcesz to się napij, nie chcę pić sam.


       Nick Maner siedział oparty o łóżko z butelką czystej pomiędzy nogami, spoglądając niewyraźnym wzrokiem na przyjaciela, który był w trochę lepszym stanie.
 – Nie znoszę jej humorków, tej jej nie pewności, tego jak na mnie patrzy... – wybąkał upijając łyk alkoholu – wiesz, że kiedy miała 11 lat bała się wszystkich facetów oprócz mnie... heh. A już najbardziej nie cierpię, kiedy mi się stawia, mam ochotę ją wtedy uderzyć – Luke uniósł z zaciekawieniem brwi, spoglądając co chwilę na Manera i z troską i ze strachem.
 Czy wiedział o dziwnym uczuciu kolegi do Alice? Oczywiście, że tak, on jedyny. I tylko on był świadom faktu, że Alice Boyle nie jest obojętna młodszemu Manerowi.
Jednak nie wtrącał się do tego, to ich życie, on wolał nie mieszać się w takie sprawy, a znając temperament kolegi tak właśnie było dla niego bezpieczniej.
 – Dlaczego nie powiesz jej, co do niej czujesz? – odpowiedziała mu cisza i ostre spojrzenie jasnobrązowych oczu, które gdyby mogły rozcięły by go na pół.
 – Niby co?! – krzyknął, a jego głos zaprawiony był kąśliwością, tak charakterystyczną dla niego, że można by uznać za znak rozpoznawczy Nicka, jednak teraz złośliwość akompaniował chłód i obojętność, na którą nawet Luke nie był przygotowany i odporny. Nie było także tajemnicą, że Nicholas bywa porywczy i lepiej nie zachodzić mu za skórę, cieszył się, że ma go po swojej stronie, bo nie raz bywały sytuację, że prawie od niego oberwał. Dlaczego się z nim przyjaźnił? Sam nie był tego pewien, znali się szmat czasu... – Nie muszę jej tego mówić, ona sama powinna to wiedzieć! Jest moja i tylko moja... rozumiesz?! – Luke pokiwał głową, żałując swoich słów, jak i tego, że podjął temat Boyle. Wiedział, że pijany Nick może godzinami nawijać o dziewczynie. I o tym jak go denerwuje. Wprawdzie za wielkim murem sarkazmu i wrogości kryło się coś więcej, co Lukas odszyfrowywał bez wysiłku.
Nick kochał Alice, dziwną  i toksyczną miłością, ale kochał ją.
Nie miał łatwego dzieciństwa, więc trudno było mu mówić o uczuciach i je okazywać.


       Maner obudził się z niewielkim kacem. Lukasa już nie było, nie dziwiło go to wcale, była dwunasta w południe. A on na komórce miał parę nieodebranych połączeń w tym dwa od swojego ojca.
Z wielką niechęcią wybrał jego numer, by usłyszeć pełen złości głos.
 – Szczeniaku, dlaczego nie odbierasz jak do ciebie dzwonię – Nick ziewnął w słuchawkę czekając na dalszy ciąg wywodu – bezczelny gówniarz, kiedy masz zamiar wrócić, co?!
 – Po jutrze – odpowiedział chłodno, sięgając po papierosa. Ojciec wymamrotał jakieś przekleństwo i podjął nowy temat.
 – Dzisiaj wyjeżdżam z Kate i wracamy za jakiś tydzień, więc nie zrujnuj mi domu, rozumiesz! – Nick wydmuchał dym i się rozłączył. Nie miał ochoty dłużej rozmawiać z tym człowiekiem, zwłaszcza jak dolegała mu ''choroba poprzedniego dnia''. Dotoczył się do lodówki i wyciągnął z niej zimną wodę.
Poprawił mu się nieco humor, skoro ten stary ramol i jego żonusia wyjeżdżają to oznacza tylko, jedno, że on i Aly będą sami. Tak... tylko oni.

       Alice... Alice. Obsesja. Jego obsesja. Ta cudownie pachnąca obsesja. Obsesja pachnąca cedrem i jaśminem.
Nicholas szedł szarą ulicą otoczoną obdartymi z liści, suchymi drzewami, których łyse gałęzie sterczały  niczym kolce i formowały wielką koronę nad głową tego kto akurat przechodził.
Nie chciał wracać do domu, nie teraz kiedy jego myśli tak boleśnie krążą wokół niej.
Zahaczają o każdy jej obraz, wbijając do serca kolejne wielkie igły.
Alice... mógł tylko niczym mantrę powtarzać jej imię, ale to i tak nic nie da.
Ona nie jest już małą dziewczynką i nie może spędzać z nią beztrosko czasu.
Alice... 
Nienawidził jej za to... i za to, że nie widzi jego fascynacji... jego uczuć i wciąż patrzy na niego tym wystraszonym, pustym wzrokiem, a wystarczyło by tylko jedno przepełnione emocjami słowo z jej ust.
Gdyby chodź raz wypowiedziała jego imię, tak jak on jej.
Ale jej podoba się Owens. Ten pieprzony blond włosy Owens. Patrzący głupawym wzrokiem niebieskich ślepiów na jego cudowną Alice.
Jego całkowite przeciwieństwo.
       Wyraźnie słyszał, że ktoś jest w domu, zapewne ojciec, Aly jest jeszcze pewnie w szkole, a Kate w pracy. Wślizgnął się niepostrzeżenie do przedpokoju, ale ojciec i tak już na niego czekał. Niemal słyszy zgrzytanie zębami i pełne nienawiści myśli. Nick oparł się o framugę drzwi i spojrzał wyzywająco na Larenca, który bez niczego podszedł do niego i uderzył go z pięści w twarz.
 – Co ty do cholery wyprawiasz gówniarzu? – warknął chwytając syna za poły koszuli i potrząsnął nim gwałtownie, Nick odepchnął go od siebie – dzwonili ze szkoły... pieprzony bachor – Larry spojrzał lekceważąco na syna i wyszedł. Nicholas tylko resztkami sił i ostatkami cierpliwości powstrzymał się od tego aby nie przyłożyć ojcu. 
Nie chciał teraz przebywać w tym domu, więc po prostu trzasnął drzwiami i poszedł przed siebie, na nieszczęście rozpadało się... 
Przysiadł na jednej z ławek spuszczając głowę, jak zwykle nie miał gdzie się podziać, równie dobrze mógł się wyprowadzić z domu albo wylądować pod mostem, jednak nie mógł zostawić Alice. Nie mógł.
 – Nie powinieneś być o tej porze w szkole, młody? – Podniósł zaciekawione spojrzenie, na nieznajomego. Stał przed nim młody mężczyzna - ledwo po trzydziestce, w drogim garniturku i staranie ułożonych jasnobrązowych włosach. – Może jesteś zainteresowany zarobieniem fajnej sumki?
 – Co? 
 – Jestem Rain – mężczyzna wyciągnął przed siebie dłoń.

      – Jesteś pewien, że mogę cię zostawić samego? – Nick pakował w pośpiechu swoje ubrania, niedbale gniotąc je w niewielkim plecaku. Nie chciał zostawiać Luke'a samego z tym problemem, ale nie miał wyjścia musiał wziąć udział w wyścigu, inaczej Rain skrócił by go o głowę.
 – Poradzę sobie, poza tym Paul oddał ci już kasę, a z Jasonem i Mattem sprawa jest prosta.
 – Skoro tak uważasz – rozejrzał się po pokoju, sprawdzając czy niczego nie zapomniał, ale wszystko już spakował, a na łóżku leżała już tylko jego koszula – jakby co odezwij się.
 – Odezwę się.
       
Nicholas wsiadł do swojego samochodu i ruszył w pośpiechu, Rain i tak się już niecierpliwił, po godzinie jazdy dotarł przed niewielki plac, na środku, którego stał stary z pozoru opustoszały magazyn i garaż. Wysiadł z dużej topornej toyoty i skierował się w stronę baraku, w którym zapewne czekał na niego pracodawca. Bez ceregieli wszedł do środka a jego wzrok padł od razu na siedzącego przy masywnym biurku Raina.
 – No, Nicki w końcu jesteś – mężczyzna uśmiechnął się, stukając dłońmi o blat biurka i przysuwając kluczyki w stronę Nicka – auto jest gotowe,  a wyścig zaczyna się za dwie godziny, przygotuj się.
       
      Kiedy świat staje na głowie, kiedy twoje serce wariuje, a ty myślisz tylko o niej nie wiedząc co robić; jaki krok wykonać. Czasem najlepiej jest nic nie robić, zatopić się we wspomnieniach, kojących myślach o przeszłości, tak cudownie słodkiej.
Czas biegnie szybko, a ty gubisz się w sekundach wieczności. Koło ciebie jest tylko ona; mara i cień dawnych czasów.
Nigdy nie było przecież dobrze, zawsze były problemy. Zawsze była pustka i ból.
Kojący zapach jaśminu... cudowna barwa kasztanowych włosów, zieleń jej oczu.
To nigdy nie ulotni się z twojej głowy, zawsze pozostanie jej zapach, jej aura niewinności.
Wyciągasz przed siebie dłoń, wokół panuje ciemność, słyszysz bicie jej serca, jej oddech na swojej twarzy. To boli, to tak bardzo boli. Muskasz jej ciepły, delikatny policzek, czujesz łzy, jej łzy... słone, chociaż powinny być słodkie.
Alice... kochana, słodka Alice.
Nadal nie wiesz co zrobić.
Jesteś niczym opętany, kiedy widzisz to jak na ciebie patrzy.
Co się między nami tak naprawdę zmieniło?
Na to pytanie nie dostajesz odpowiedzi. Bo ani ty, ani ona nie umiecie jej znaleźć.
Jest tak odległa jak Alice, niby blisko ale zawsze nieosiągalna.
Jesteś zawsze sam, tylko ty i wspomnienia o niej.
To boli; to wypala twoją duszę, ale i tak nie umiesz po prostu nie myśleć o niej.
     •
     
       Cieszysz się, że już wracasz, chociaż gdzieś tak głęboko w środku tli się niepokój, boisz się sam siebie, boisz się o Aly.
Wracasz i to się tylko liczy. Masz nadzieję, że ucieszy się na twój widok, nie.
Wystarczy ci tylko jej uśmiech. Jej zniewalający uśmiech, w którym utoniesz... tak jak w głębi jej oczu, które są tak bezdennie piękne; szmaragdowe piękno Alice.
Uśmiechasz się na myśl o jej oczach, to takie płytkie, ale nic na to nie poradzisz, że po prostu za nią tęsknisz.
Z każdą sekundą jest coraz gorzej, po prostu jej potrzebujesz, jej obecności, cichych niepewnych kroków.
To ci wystarczy - jej widok.

Nie ukrywam, że to jest kolejny szczególny dla mnie rozdział, może wydawać się trochę zagmatwany, ale taki był mój zamiar.



8 komentarzy:

  1. Tak podejrzewałam, że Nick jest w Alice zakochany ;3 I szczerze? Uwielbiam go ^^ Ten rozdział jest świetny, opisałaś w nim rewelacyjnie o tęsknocie do niej i o zazdrości... Rzadko spotykam tak wspaniałe rozdziały, sama nie potrafiłabym tego tak napisac. :)
    Czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zadziwiacie mnie coraz bardziej. Naprawdę, myślałam, że ten rozdział raczej słabo wypadnie w Waszych oczach, a tu, że jest świetny.
      Szczerze dziękuje za tak miłe słowa, które naprawdę wiele znaczą.

      Usuń
  2. Bardzo mi się podobał. Po pierwsze dlatego, że w całości był poświęcony Nickowi, a po drugie, abstrahując już od samej osoby chłopaka pojawiło się coś, co ja osobiście bardzo lubię w opowiadaniach zwłaszcza takich jak to, mianowicie mnóstwo opisów uczuć, odczuć, wrażeń i innych tym podobnych spraw. Dialogi właściwie były gdzieś tam odłożone na bok, całkowicie niewyeksponowane. Jak dla mnie naprawdę super!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. To było... To było.. kurde, mam łzy w oczach, już chyba dwudziesta husteczka na ziemi ląduje! Ty jestes niesamowita, wprost.. to co piszesz, ja nie wiem... Nie wiem jak to opisać, pierwszy raz spotykam się z takim blogiem, z taką autorką. Jezu marzyłabym pisać tak jak ty! To było genialne, to było takie magiczne, jakbyś czarowała, pisała piosenkę, grała ja na pianinie. Piękne. Wspaniałe. Wyśmienite. Wprost niebiańskie.. Nie ma chyba odpowiedniego okręslenia na to cudo. Nie ma...Ta hstoria od poczatku do końca wydawała mi się czymś interesującym, pięknym, wsamniałym! Dokończ ja tutaj na blogu i wydaj ksiązkę, błagam proszę! <3 Bedziesz na pierwszych listach najlepszych, mówię ci to z reką na sercu! Kurde dalej pozostaje w takim szoku po tym rozdziale, że nie wiem co ci mam pisac, i chyba pisze same rzecyz bez sensu xd nieposkładane zdania itp xD :D Jeny dlaczego ty się wczesniej nie urodziłaś?! Dlaczego ja cię wczęsniej nie poznałam! To jest magia, inaczej tego nazwać nie mogę! Kurde, nie mogę... Mam ochotę się smiać i płakać jednoczęsnie xD To jest piekne... dziewczyno masz TALENT! PRAWDZIWY TALENT! i musisz go jak najbardziej wykorzystać! ycisnąć z niego wszystko i jeszcze więcej <3
    To po prostu zaszczyt czytać twój blog, tylko tyle mam do powiedzenia.
    Dziękuję, że jesteś!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na III rozdział (Lubisz bajki, ALicjo?} "Szalonego Kapelusznika" -
    < www.okrutna-historia.blogspot.com >
    Pozdrawiam!

    ps: nie wiedziałam gdzie mam umieścić powiadomienie :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział będzie na dniach. Już dawno jest napisany, teraz muszę tylko znaleźć czas i go poprawić.

      Usuń
  6. Ach... Jak to możliwe, że czytając pierwsze rozdziały nienawidzisz go, a teraz...? A teraz mu współczujesz? :(

    Każdy rozdział jest coraz lepszy, oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń

W słowach ukryta siła...
Alchemia