!

Uprzedzam, że w opowiadaniu pojawiają się wulgaryzmy oraz mogą się pojawić sceny o zabarwieniu erotycznym.

17.02.2014

18. Oczyszczenie


,,Chciałbym powiedzieć Ci coś innego,
o tym, że można żyć szczęśliwie,
i żeby życie miało jakiś sens
nie trzeba tak wiele Twojej siły.''
Dezerter




          Tak jak się spodziewał dojście do siedziby Raina zajęło mu niecałe dziesięć minut. Sprzyjała temu pogoda. Stanął przed wielkim budynkiem, który z wyglądu przypominał wielki hangar lub magazyn.
 I w rzeczywistości kiedyś nim był. Teraz Rain trzyma tam samochody, a na górze ma swoje biuro. Niewielki pokój, w którym mieści się zaledwie biurko i stos kartonów z papierami
      Od razu kiedy tylko wszedł poczuł zapach smaru i benzyny. Nikogo nie było, zatem bez wahania wspiął się po metalowym schodach. Nie było sensu pukać, mężczyzna i tak go oczekiwał. A Nick nigdy nie puka.
Rain przysypiał w fotelu z papierosem w ręku. Na blacie leżał telefon i zamknięty laptop.
 – Rain? – Mężczyzna otworzył leniwie oczy. Na jego pooraną starymi bliznami twarz wpłynął leniwy uśmiech. Nicka zawsze przerażało to jego puste spojrzenie i krzywy uśmiech. Sam Rain sprawiał wrażenia spod ciemnej gwiazdy i kiedy przebywało się z nim w jednym pomieszczeniu atmosfera natychmiast robiła się gęsta i nieprzyjemna.
 – No jesteś, siadaj. – Pchnął w kierunku Nicka obrotowe krzesło.
 – Po co kazałeś mi przyjść? – Mężczyzna uniósł chudy palec do góry i zawiesił się. Stan ten wskazywał, że Rain jest pod wpływem alkoholu. Wywrócił oczami i zaciągnął się papierosem.
 – Musimy skończyć naszą współpracę, Nicki.


        Biegałyśmy od sklepu do sklepu jak oszalałe. Właściwie to Kayla biegała, ja tylko się za nią wlekłam sapiąc i dysząc jakbym miała astmę. To już dziesiąty sklep, a rudej nic nie wpadło w oko. 
Pragnę wspomnieć, że szukała czegoś dla mnie, nie dla siebie. 
Nagle zatrzymała się, a ja mogłam w końcu przystanąć i złapać oddech. Ona naprawdę szybko chodzi, prawie biega. 
 – Znalazłam. – Klasnęła w dłonie i złapała mnie za rękę ciągnąć w stronę jednego z wieszaków.
Wcisnęła mi do ręki czarną prostą spódniczkę, która miała z tyłu złoty zamek biegnący przez całą długość miniówki. Potem chwyciła fioletową bluzkę z rękawami trzy czwarte i zaczynała mnie popychać w kierunku przymierzalni. Nawet nie zapytała, czy mam fundusze. Ostatnio dość często chodzę z nią po galeriach i zaczynam się zastanawiać, czy Kayla nie wpędziła mnie w jakiś zakupoholizm wbrew mojej woli. 
         Nigdy nie miałam na sobie tak krótkiej spódniczki i chociaż sięgała nad kolano i tak nie czułam się w niej komfortowo. Chociaż muszę przyznać, że wyglądałam nawet ładnie... cena też nie była wysoka. Moja matka chyba nie obrazi się jeśli... a co tam i tak nie sprawdza na co wydaję pieniądze, które mi przysyła. Wyszłam z przebieralni i odszukałam przyjaciółkę, która niosła jakieś inne rzeczy.
 – Nie martw się to dla mnie – powiedziała widząc moją minę i zniknęła w przymierzalni. – Idź poszukaj sobie jakiejś ładnej bielizny.
 – Co? Po co mi... – Nagle zrozumiałam tok myślenia Kay. – O nie! O takich rzeczach nawet nie myśl. To Chris... nie. Kay nawet nie myśl o tym.
 – Daj spokój! – Fuknęła. – Nie mówię, że masz z nim iść do łóżka. Po prostu kobiecie przyda się seksowna bielizna, nawet jeśli facet jej w niej nie zobaczy, to sama świadomość, że masz coś fajnego na sobie doda ci pewności siebie.


           W drodze do domu wstąpiłyśmy na kawę i ciastko do Pear Cake. Byłam ciekawa, czy wpadniemy na Chrisa, ale widocznie zaszył się u siebie.
Rozstałyśmy się pół godziny później, a ja postanowiłam jeszcze nie wracać do domu. Chodziłam po Londynie uśmiechając się pod nosem. 


          – Co? O czym ty mówisz? – Gdyby nie siedział runąłby na ziemię jak kłoda. Jeszcze tego brakowało żeby został bez pracy. Miał ochotę roztrzaskać sobie głowę o ścianę. 
 – Mam z tobą dość dużo problemów. Poza tym i tak jesteś wyłączony z gry.
 – Nie mam gdzie mieszkać, a teraz jeszcze ty mnie wywalasz? – Był wściekły. Cały ze złości dygotał, ledwo się powstrzymywał, żeby nie przywalić Rainowi.
 – Och, nie myśl o tym w ten sposób – jęknął Rain. – Nadal możesz liczyć na moją pomoc finansową. Od czasy do czasu... po prostu się wypaliłeś. – Nick osunął się na krześle i zaniósł się lekko szaleńczym śmiechem.
 – Tu masz odprawę. Do zobaczenia Nick. Miło nam się pracowało.

Korciło go aby rzucić z mostu, albo pod samochód. Może wydłubie sobie oczy, a potem rozwali głowę cegłówką?
Dwadzieścia tysięcy. Ani mało, ani dużo. Rain mógł go zostawić bez niczego. To prawie miłe z jego strony.
Nie dość, że musi szukać mieszkania, to teraz jeszcze pracy. Chyba zabawi u Luka trochę dłużej. Ten na pewno się ucieszy.

          Kiedy wszedł do mieszkania, Lukas siedział w kuchni i czytał gazetę. Spojrzał na Nicka przelotnie i wrócił do czytania.
 – Rain mnie wywalił. – Lukas spojrzał na niego zszokowany, a po chwili poderwał się z miejsca.
 – Co?! Jaja sobie robisz. – Maner rzucił na stół brązową kopertę z kasą i usiadł przy stole. 
 – Tak, jest mi bardzo do śmiechu Luki. – Dermin wypuścił głośno powietrze a potem również usiadł. 
 – I co zrobisz? – Nick spojrzał na niego jak na idiotę i wywrócił oczami.
 – Rozważałem rzucenie się pod autobus, albo napad na bank, ale chyba przepuszczę tę kasę. 
 – Nie lepiej, żebyś odłożył na czarną godzinę?
 – Już jest czarna godzina i jakoś te dwadzieścia patyków nie za bardzo mi pomogą.
 – Jednak lepiej jest mieć dwadzieścia patyków niż nic.
 – To przepuszczę tylko połowę. – Powiedział sięgając po leżącą na stole paczkę Marlboro.
 – Muszę kogoś przelecieć, Luke.


          Odkąd nie ma Nicka w tym domu jest pusto. Cicho i jakoś dziwnie. Tak obco.
Jak nie w domu. 
Zbliżała się północ, a ja leżałam już w łóżku spoglądając w sufit. Nie mogłam zasnąć. Po zrobieniu lekcji, posprzątaniu domu nie miałam już na nic siły, więc poszłam się myć i od dwóch godzin leżę bezczynnie w łóżku. Larrego nie ma i nie za bardzo chcę wiedzieć dlaczego, ani to gdzie jest.
Szczerze mówiąc cieszyłabym się, gdyby zaginął... To wymazałoby całkowicie obecność Nicka.
          Tylko czy nadal tego chciałam? Sen zmorzył mnie około pierwszej w nocy. A przynajmniej tę godzinę pamiętam jako ostatnią przed zaśnięciem.
Zazwyczaj nie mam kłopotu ze wstawaniem i w weekendy wstaję około godziny 10. Jednak teraz całkowicie przesadziłam była prawie trzynasta i nadal bym spała gdyby nie fakt, że ktoś uporczywie dobijał się do drzwi. Zwlekłam się na dół nawet nie narzucając na siebie szlafroka, ani nie patrząc w lustro. 
Otworzyłam drzwi i zanim zdążyłam coś powiedzieć do środka niczym burza wpadła Kayla.
 – Dlaczego masz wyłączony telefon? – zapytała lekko rozeźlona.
 – A mam? – Zapytałam głupio, nie kontaktując jeszcze całkiem z rzeczywistością. Panna Martines pokiwała głową i od razu poszła do mojego pokoju. 
 – Zrób sobie mocną kawę, słonko – rzuciła i zniknęła mi z pola widzenia. Weszłam do kuchni, gdzie nie było śladów po Larrym. Myślałam, że jak zwykle zostawi naczynia w zlewie. Wątpiłam, żeby po sobie posprzątał... zatem nie wrócił na noc. 
Nie moja sprawa. Włączyłam ekspres i po chwili nalałam czarnej kawy do dwóch kubków.

          Kayla rozsiadła się wygodnie przy moim biurku przeglądając jakiś katalog leżący na nim.
Podałam jej kubek a ona spojrzała na mnie ponuro.
 – Wyglądasz jakbyś się nie wyspała.
 – Bo się nie wyspałam. – Odpowiedziałam wracając pod kołderkę z kubkiem kawusi.
 – Jak można spać do pierwszej w południe i się nie wyspać?
 – Późno zasnęłam. – Jej ładną twarz rozświetlił wielki uśmiech. 
 – Och... a dlaczego to nie mogłaś zasnąć? – zapytała podejrzliwie.
Bo myślałam o Nicku...?
  – Sama nie wiem.
  – Myślałaś o Chrisie? – Prawie ją oplułam, a na moją twarz wpłynął rumieniec, jednak przytaknęłam dla świętego spokoju, ale ona była zbyt sprytna. – Nie myślałaś o Chrisie, prawda? Zatem... o Nicku? – Westchnęłam i zanurzyłam usta w kubku, wciąż ciepłej kawy.
Nick. Kiedy wspominam jego imię, nawet w myślach czuję ciężar w klatce piersiowej, skręca mi się żołądek i rozmazuje wzrok. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Jego w imię w ustach Kayli brzmi tak obco. Nie pasuje do niego.
Czy mam okłamywać cały świat. Kayla zna dłużej Chrisa ode mnie. O wiele dłużej, zatem nie mogę jej okłamywać.
 – Kay – zaczęłam patrząc jej prosto w oczy. – Nie będę cię okłamywać, bo to nie w porządku i tego po prostu nie chcę. Przede wszystkim nie chciałabym okłamywać Chrisa, ale myślę, że on o tym wie. Mimo, że nie powiedziałam mu tego wprost to wyczuł to. – Kayla patrzyła na mnie swoimi dużymi oczami jakby doskonale rozumiała do czego zmierzam.
 – Przez chwilę, ale to był ułamek sekundy. Wydawało mi się, że mogę zakochać się w Chrisie. I myślę, że byłabym wstanie okłamywać samą siebie, ale nigdy go nie obdarzę uczuciem, którym bym chciała go obdarzyć. Chyba nie umiem. – Spuściłam głowę nabierając powietrza. Słowa wychodziły ze mnie tak szybko niczym z karabinu maszynowego. Chciałam być dosadna, aby nie tłumaczyć tego jeszcze raz.  – Mówiłam ci, że jestem zepsuta, albo wyżuta z takich emocji. – W tej chwili rozumiałam miłość Nicka do papierosów. – Chris jest cudowny i bardzo go lubię, ale obawiam się, że nigdy nie będzie nikim więcej niż przyjacielem. Kurczę to takie płytkie. Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałam. Czuję się jak w jakimś kiepskim filmie. – Kayla milczała. A ja układałam w głowie kolejne zdanie. – Pewnie pomyślisz, że wykorzystuję Chrisa, a nie chciałabym tego robić, więc jeśli tak sądzisz powiedz, żebym urwała z nim kontakt a tak zrobię.
 – Jesteś głupiutka i ślepa jak nie wiem co. – Spojrzałam na nią zaskoczona oczekując solidnego ochrzanu. Ale nie wyglądała na złą. Drwiła ze mnie, ale nie była wściekła. – Jego nie ma, a ty zachowujesz się jak nastolatka z burzą hormonów – fuknęła patrząc mi prosto w oczy.
 – Co? Poczekaj – musiałam wstać. O czym i o kim ona teraz mówi? Kiedy zmieniłyśmy temat z Chrisa na niego? – Kay? – Przewróciła oczami w taki zabawny sposób i odgarnęła włosy patrząc na mnie z politowaniem.
 – Miałaś kiedyś chłopaka, w którym byłaś zakochana? Naprawdę zakochana? – Był ktoś taki, ale Nick kazał mi go szybko pogonić. Oprócz paru dziecięcych miłostek i wzdychań do kolegów to faktycznie w nikim nie byłam nigdy... naprawdę zakochana.
 – Nie wydaje mi się – odpowiedziałam po dłuższej chwili na co Kayla tylko pokiwała głową.
 – Tak myślałam, więc nic dziwnego, że jesteś głupia. Taka mała słodka idiotka. – Pewnie powinnam się oburzyć za obrażanie mnie, ale wolałam, żeby wytłumaczyła to wszystko do końca. – Czasem jak na ciebie patrzę, to wydaje mi się, że masz z trzynaście albo najwyżej piętnaście lat. Nie potrafisz sama dojść do oczywistych wniosków. Jesteś jak chorągiewka na wietrze - ciągle zmieniasz zdanie. To tak jak z tą zabawą w zrywanie płatków kwiatka i mówienie: kocha, nie kocha? Ogarnij się kochana, bo stracisz to co najważniejsze. Miałaś to pod nosem.
 – On jest moim bratem, Kay.
 – Bratem? – Zastanowiła się przez chwilę analizując to słowo. – Przybranym.

Czy ja kocham Nicka najdziwniejszą, najbardziej toksyczną miłością jaka może istnieć? Darzę go jakimś uczuciem...?
Sprawa była skomplikowana, a fakt że byliśmy przybranym rodzeństwem był najmniej istotnym faktem w tym całym bałaganie.

Nick... i jego zachowanie względem mnie. Śmiało mogę powiedzieć, że to popada pod molestowanie, więc jakim cudem byłam w stanie się w nim zakochać?
Dobra, może i uświadomiłam sobie to już jakiś czas temu, ale nadal nie mogę tego pojąć.
 – Ty nie wiesz, jak on mnie traktował – rzuciłam przywołując dawne demony.
 – Masz rację, nie wiem. Ale wiem, że się kochacie. Dziwna ta wasza miłość, toksyczna jak cholera, ale się kochacie.

        Nie zauważyłam, że płaczę. Łzy po prostu spływały mi po policzkach. Opowiedziałam Kayli dokładnie relacje z Nickiem. Było mi już wszystko jedno.
Płakałam a Kayla tuliła mnie do siebie.
Potrzebowałam tego jak powietrza. Musiałam się oczyścić. Obie nie zauważyłyśmy jak się ściemniło. W pokoju zapadła ciemność a wraz z nią cisza. Byłam w proszku, miałam iść na spotkanie z Chrisem a wyglądałam jak siedem nieszczęść. Kayla bez słowa chwyciła mój telefon i zanim się zorientowałam odwołała spotkanie. To chyba było najlepsze wyjście.
 – Lawrence dzisiaj chyba też nie wróci. Zostaniesz? Niezbyt dobrze czuje się w tym domu sama?
 – Piżama party?
 – Nick chyba nie wypił całego alkoholu.

           Budzenie się z kacem chyba wejdzie mu w nawyk, bo to już któraś noc z rzędu kiedy to ma miejsce. W dodatku tym razem nawet nie jest u Luka tylko u... jak ona miała na imię?
Amanada? Anabell?
Wiedział tylko tyle, że i on i ona potrzebowali seksu na jedną noc. Obrócił się na bok i otworzył ostrożnie oczy bojąc się szoku wywołanego ostrym światłem. Ale w pokoju panował przyjemny półmrok, za sprawą zaciągniętych rolet. U jego boku lub raczej po drugiej stronie łóżka leżała smukła blondynka. Rozejrzał się po pokoju. Nieduży hotelowy pokój, przeznaczony do wiadomych celów. Nawet nie pamiętał nazwy tego hoteliku. Pozbierał swoje rzeczy, ubrał się i wyszedł bez słowa.
Jak się okazało była 8:40.
Nie miał ochoty wracać do Lukasa, poza tym nie chciał go budzić o ile jest sam.
Miał dwa wyjścia powłóczy się do południa po Londynie, albo... no właśnie, albo pójdzie do domu. Nie wziął ze sobą wszystkich rzeczy, więc powinien znaleźć jakieś ubrania w swoim pokoju. A klucze wciąż tkwiły w wewnętrznej kieszeni jego kurtki.

             Co prawda nie miał ochoty na awanturę z ojcem o ile w ogóle jest w domu, ale spotkanie Alice było tak kuszące, że nie zważał na nic innego. Po dwudziestu minutach - zawdzięczając to brakiem korków (ze względu na wczesną porę) był przed domem.
Przekręcił cicho klucz i wszedł do środka. Natknął się na obcą parę damskich butów. Botki na obcasie były zupełnie nie w stylu Alice. A jej matki też nie powinno być w domu.
Ściągnął kurtkę i rzuciła na wieszak wędrując od razu do swojego pokoju po czyste ciuchy, a potem pod prysznic.


         – Aly... Aly obudź się. Ktoś jest w domu! – Spojrzałam na zegarek - świetnie. Spałam ledwo trzy godziny. 
 – Pewnie Larry nareszcie wrócił. Śpij – mruknęłam i przewróciłam się na drugi bok, chociaż podświadomie czułam, że już nie zasnę. Tak już mam, że jak mnie się wybudzi potem ciężko mi zasnąć z powrotem. 
 – Właściwie to mi się nie chce – mruknęła siadając na łóżku.
 – To ja idę zrobić kawę.

Zwlokłam się na dół włączając ekspres. Byłam niewyspana i lekko skacowana. Tak, ja Alice Boyle miałam kaca. Okazało się, że mamy w domu o wiele więcej alkoholu niż mogłam się tego spodziewać, a Kayla miała naprawdę mocną głowę.

       Postawiłam patelnię na kuchenkę i rozbiłam parę jajek. Wypada coś zjeść, w końcu. Na schodach usłyszałam kroki uznałam, że to Kayla zatem nie zawracałam sobie głowy patrzeniem kto nadchodzi.
 – Chcesz jajecznicę, omlet, czy jeszcze coś innego?
 – Może być jajecznica. – Przeszył mnie grom. Przez moment wydawało mi się, że się przesłyszałam, ale kiedy się obróciłam i zobaczyłam stojącego przede mną Nicka w bokserkach i koszulce, z ręcznikiem w ręce zatkało mnie, a właściwie to zakręciło mi się lekko w głowie.
 – Nick... – wyszeptałam.


 – Cześć Aly – powiedział tym swoim zawadiackim tonem. A ja ledwo sobie przypomniałam o oddychaniu. I oto ten moment wybrała sobie Kayla, żeby wkroczyć do kuchni.
 – Ooo... – jej usta uformowały się w śmieszny dziubek, a potem zamarła z taką minę.
 – Kayla to jest... to jest właśnie Nick – wskazałam na niego drewnianą szufelką siląc się na uśmiech. Nawet nie wiedziałam, że trzymam ją w ręce. – Nick, a to Kayla, moja przyjaciółka. – Ekspres zasiorbał ogłaszając, że skończył zaparzać kawę a w kuchni nastała na chwilę cisza.
 – No cześć – powiedziała dziewczyna równie zaskoczona co ja. A może po prostu była zmęczona i dlatego jej reakcja była opóźniona?
To całkiem możliwe. Nick natomiast zachowywał się jakby nigdy nic i wyciągnął trzy talerze, trzy kubki i nalał nam kawy zasiadając przy stole.
 – Musisz dorzucić więcej jajek, Alice. – Powiedział spoglądając na patelnię, na której dochodziła jajecznica.
 – A tak w ogóle to co ty, tutaj robisz?
 – Gdzie ojciec? – Odpowiedział pytaniem.
 – Nie mam pojęcia, już któryś dzień z rzędu nie widziałam go na oczy.
 – To dobrze, że go nie ma. Będę miał dzisiaj trochę spokoju.
 – Nick... – spojrzał na mnie swoimi miodowymi oczami a mnie zakuło. Tuż koło serca. – Wyjaśnisz mi co tu ro...
 – Stęskniłem się za domem – zamruczał przeciągając się. Nie za bardzo umiałam w to uwierzyć.


Tak moi mili! Nastał ten dzień kiedy pojawił się numer 18. Wybaczcie za tak długą nieobecność, ale musiałam się pozbierać do kupy.
Pozdrawiam Was serdecznie ;-)

3 komentarze:

  1. W końcu! Oj tak się cieszę, że wróciłaś! :D Rozdział świetny i chce więcej, nie każ mi długo czekać :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Karolina243227.03.2014, 23:19

    Popieram moją poprzedniczkę! Nie każ długo czekać! I pisz jak najwięcej;D Uwielbiam to opowiadanie!;*

    OdpowiedzUsuń
  3. no i kolejny raz skończyłam i kolejny raz czuję niedosyt ^^ pcham w ciebie niewidzialną energią ! Abyś miała więcej siły na pisanie !

    OdpowiedzUsuń

W słowach ukryta siła...
Alchemia