!

Uprzedzam, że w opowiadaniu pojawiają się wulgaryzmy oraz mogą się pojawić sceny o zabarwieniu erotycznym.

6.04.2013

15. Nick i Aly


"Przywiązywanie się do ludzi nie ma sensu. I tak na końcu zawsze cię zawiodą."

       Czy cieszyłam się z faktu, że ciebie już nie będzie obok?
Jeśli mam być szczera, to tak. Trochę. Ulżyło mi. Jednak chwilę potem uświadomiłam sobie coś dziwnego. Coś czego nie umiałam wyjaśnić słowami. 
Czułam pustkę. Żal. Przygnębienie. Czułam smutek, który nasilał się im dłużej myślałam o tym, że Nicka już nie będzie w tym domu.
Wprawdzie czasami go nie cierpiałam, ale to nie tak, że chciałam, żeby od razu się wyprowadzał.
        Czy to nie jest absurdalne? Jestem dziwna, głupia. Zbyt niepewna, żeby wyrazić głośno swoje zdanie. Sama nie wiem czego chcę i nie umiem o nic walczyć.

      Każde westchnienie, każda łza. Uśmiech. Najmniejszy gest.
Ile prawdy było w wypowiedzianych przez nas słowach? Nie jestem tego w stanie stwierdzić, bo ile namiętności było w nas, którą skutecznie stłumiliśmy? Tego też nie potrafię określić.
Ile czasu upłynęło od chwili kiedy powiedziałeś mi, że mnie nienawidzisz?
Trzy lata. 
Pamiętam ten dzień zbyt dokładnie, by móc o nim normalnie myśleć, wykrzyczałeś mi to w twarz, a potem po prostu odszedłeś.
Zawsze odchodzisz. Zawsze mnie zostawiasz. Zawsze... nigdy jeszcze nie zostałeś, zawsze widzę tył twojej głowy i słyszę kroki na schodach.
Zawszę wtedy płaczę. Zawsze myślę o tobie. Zawszę cię wtedy nienawidzę.
To śmieszne, bo ta nienawiść jest ulotna i tak naprawdę nieprawdziwa, ona nie ma znaczenia.
Nie liczy się zupełnie. Jest jak sekunda, przemija tak szybko, że nawet nie jest w stanie zagrzać sobie u mnie miejsca na dłużej. Problem polega na tym, że pojawiała się na tyle często, że wydrążyła sobie małe miejsce, w którym się osiedliła.
Jak kropla drążąca skałę, tak ona naznaczyła obszar w moim sercu. Małe wgłębienie. 
Naprawdę małe.
       Zastanawiam się, czy moje serce nie jest aby zepsute, skoro ma takie wgniecenie? Może nie jest w stanie dobrze funkcjonować z taką skazą?
Nie obwiniam cię o to Nick. Chyba już nie potrafię.

* * * 
       Im człowiek jest starszy tym więcej sobie uświadamia, oczywiście z punktu widzenia pięćdziesięciolatków jestem zbyt młoda, aby mieć pojęcie o prawdziwym życiu, ale czy taki pięćdziesięciolatek przeżył chociaż pięć minut z mojego życia?
Skoro nie, zatem naprawdę nie ma prawa mówić innym: ,,Co ty dziecko wiesz o życiu?''.
Zawsze wtedy się uśmiecham i odchodzę. Czy to nawyk po tobie? Odchodzić, kiedy sytuacja robi się niewygodna, albo kiedy nie ma się już nic do powiedzenia.
To zabawne ile zwyczajów możemy zapożyczać od innych, nie będąc nawet świadomym tego do końca.
Ale to nie jest teraz ważne, ważne jest to, że Maner - ten młodszy oczywiście - naprawdę się wyprowadza.
      Właśnie wpatruję się, jak pakuje swoje rzeczy do dużych kartonów, porozwalanych po całym pokoju.
Nadal w to nie wierzę, bo dlaczego Larrence musi burzyć nasze życie, przez jeden głupi wypadek, nie z winy Nicka.
 – Naprawdę się wyprowadzasz? – Spojrzał na mnie swoimi złoto-brązowymi oczami, pod którymi wciąż świeciło limo, wynurzających się spod zbyt długich kosmyków opadających na nie. Zauważyłam, że jego włosy strasznie urosły, przedtem były lekko zmierzwione i dało się je jakoś ułaskawić, teraz są wystarczająco długie, że tworzą loki. Tak, włosy Nicholasa są pokręcone niczym jego osobowość. Tak samo jak moja. Odgarnął czuprynę niezgrabnym gestem przenosząc jedno pudło na łóżko.
 – A nie widać?
 – Nie musisz być taki wredny, wiesz o co mi chodzi – prychnął tylko cicho niczym kot, zaklejając taśmą karton.
Zostawiłam go z tym całym bałaganem, nie mając ochoty na humorki Nicka. Weszłam do swojego pokoju, słysząc przez ścianę stos przekleństw kierowanych do Larrego i do ogółu sytuacji. Nawet nie spytałam gdzie zamierza się przenieść. Nie wiem, czy odpowiedziałby mi lub, czy chciałby odpowiedzieć.

       Robiło się już powoli ciemno. Mimo tego niektórzy jeszcze spacerowali uliczką, to z psem, wnuczkiem, mężem lub po prostu samemu. Ja jak zwykle siedziałam sama. Nie miałam co robić, z kim pogadać. Jedyną alternatywą była Kayla lub Chris, ale nie powiem im przecież o całej tej sytuacji z Nicholasem. To zbyt dziwne nawet dla mnie.
Sięgnęłam po telefon, jednak decydując się na telefon do znajomej, nie muszę przecież mówić wszystkiego. Niektóre rzeczy można pominąć - te, które akurat są istotne.
 – Co tam piękna? – Jej ciepły, głęboki głos był miodem na moje serce.
 – Możemy się spotkać?
 – Pewnie, w Pear za godzinkę?

      Przebrałam się szybko w jakieś świeże ciuchy i poprawiłam rozczochrane włosy. Kątem oka zauważyłam jak Nick znosi kartony na dół. Chciałam się zatrzymać, coś powiedzieć, ale nie potrafiłam.
Nie miałam ochoty na jego aroganckie docinki.
Nawet nie zapytał gdzie idę, jak to zwykle miał w zwyczaju... nie zatrzymał mnie. Po prostu minął.

Kiedy wyszłam na zewnątrz wiał mocny, porywisty wiatr. Pchał mnie do przodu, jakby chciał odciągnąć od domu. Pchał mnie do przodu jakby chciał, abym znalazła się jak najdalej od niego.
Nie oglądałam się za siebie, ze spuszczoną głową powędrowałam na przystanek i wsiadłam do autobusu.
       W Pear Cake byłam chwilę potem. Kayla już na mnie czekała. Rozejrzałam się wokół, czy nigdzie nie ma Chrisa, ale nie zauważyłam go. Podeszłam do stolika ściągając kurtkę i posyłając rudej ciepły uśmiech. Jednak ona uniosła z zaciekawieniem brew.
 – Co jest? – Czy zaskoczyła mnie tym pytaniem? Raczej nie, spodziewałam się, że wyczuje w moim głosie nutkę goryczy i to, że coś jest nie tak.
 – Nie wiem od czego, zacząć i czy chcesz, żebym zamęczała cię swoimi problemami? – Przewróciła oczami sącząc koktajl z mango, który tak lubiła.
Poczekałam, aż kelner podejdzie i zamówiłam białą czekoladę.
 – No... – ponagliła mnie, a ja próbowałam ocenzurować tę historię tak, aby nie wyszła z niej opowiastka rozhisteryzowanej i przewrażliwionej nastolatki. Nie wiedziałam, jak to zrobić. Od czego zacząć. Co powiedzieć...
 – To przez mojego brata – zaczęłam – niedawno miał wypadek, a teraz musi się wyprowadzić. Jego ojciec, a mój ojczym jest trochę... despotyczny. Nick zawsze miał z nim kłopoty. Od dziecka Larry traktował go jak śmiecia – zaczerpnęłam powietrza i odwagi – kiedy poznali się z moją matką byłam małą dziewczynką. Mojego taty nigdy nie poznałam, zresztą czasami się nie dziwię, że zostawił moją matkę... ona... ona jest tak samo toksyczna jak Larence. Dopasowali się, ale nie o nich tu chodzi, przynajmniej bezpośrednio.

Czułam, że pocą mi się dłonie... serce wali jak młot. A spojrzenie Kayli wypala moje wnętrzności.

 – Nicholas i ja zawsze się dogadywaliśmy dobrze. Jak brat i siostra... – sama nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły płynąć łzy – przynajmniej do czasu, bo chyba tak naprawdę nigdy nie uważaliśmy się za prawdziwe rodzeństwo – zauważyłam po minie Kayli, że wie o co mi chodzi. Moje słowa nie pozostawiły jej żadnych wątpliwości, zatem nie było trudne przejrzeć prawdziwość moich więzi z Nickiem. To mi ułatwiło sprawę. – On był takim moim rycerzem. Nikogo do mnie nie dopuszczał, chciał zatrzymać tylko dla siebie. Oczywiście kiedy byłam dzieckiem bardzo mi to odpowiadało, ale potem zaczęłam zauważać, że coś jest nie tak. Stał się zaborczy... – musiałam otrzeć łzy. Musiałam zaczerpnąć powietrza. Musiałam. Czułam, że jest mi nie dobrze. Czułam, że jeśli z siebie tego nie wyrzucę, nigdy nie będę miała już takiej okazji. Zamknęłam oczy zaciskając dłonie na ramionach. Zaryzykowałam. Chciałam zdradzić tajemnicę swojego życia. Musiałam. – Nick... sprawił, że stałam się taka słaba. Sprawił, że wszystko mnie boli. Uzależnił od siebie i nie pozwolił, abym była szczęśliwa.
 – Ali... – przerwałam jej, bo chciałam mówić dalej. Nie umiałam spojrzeć w jej twarz.
 – Nienawidziłam go, za wszystko co mi zrobił. Nadal nienawidzę, ale coraz bardziej odczuwam, że sama już w tę nienawiść nie wierzę. Jakiś czas temu zrozumiałam, że niechęć i te wszystkie negatywne, nieprzyjemne uczucia jakie do niego żywiłam nie są wcale tak silne. Chociaż wiele razy sprawił mi ból, to mimo wszystko nie umiem nie być do niego przywiązana. Jakimś dziwnym i chorym cudem zależy mi na nim. Nie chcę tego, ale taka jest prawda. Teraz się wyprowadza i chociaż, to może być szansa na normalne życie, wcale tego nie czuję. Nie będzie normalnie.

       Może wymyśliliśmy sobie to wszystko? Wszystkie emocje. Każdy nasz dzień.
Może pomyliliśmy się na samym początku...
Tęsknota, czy nienawiść. Sama nie wiedziałam co jest silniejsze. To wszystko tak się przeplata, że już nie umiem odróżnić jednej od drugiej.
Może to właśnie specyfika naszej więzi, że te uczucia się ze sobą łączą?

       Milczałyśmy przez parę minut. Ja nie umiałam już nic powiedzieć, bo rozbeczałam się na dobre, a Kayla... Kayla chyba nie wiedziała co ma powiedzieć.
Sama nie wierzyłam w to, że powiedziałam jej to wszystko. To takie dziwne. Nierealne.
Zdradzić coś co ukrywało się przez tyle lat. Wyjawić całą prawdę, nawet w wersji delikatniejszej, ale wyjawić.

* * *

       Wiatr był silny. Uderzał gołymi gałęziami drzew o szybę, sprawiając, że głucha cisza była rozbijana przez cichy stukot. Było już ciemno. Ulice rozświetlały latarnie, jednak cała uliczka była pogrążona w gęstej mgle, której nawet sztuczne światło nie było w stanie rozbić. Otaczała domy i osiadała tuż nad ziemią. Niebo było wyraziste i ciemne, jednak bez ani jednej gwiazdy. W pokoju także panowała ciemność. Nick wyglądał przez okno. Sam nie wiedział, czy teraz bardziej nie mógł doczekać się jej, czy Luka.
Chyba jego. Co miał powiedzieć Alice?
Dzwoń do mnie czasem?
To śmieszne i nie logiczne, bo dlaczego miałaby dzwonić? Dlaczego miałaby chcieć tego?
To było bolesne, bo wiedział, że coś bardzo ważnego się kończy, że nigdy nie będzie tak jak kiedyś.
Wszystko się popsuło. Miał nadzieję, że zapomni o tym wszystkim tak szybko jak jego siostra.
Pogrąży się w pracy i nie będzie miał czasu na głupie myślenie.
Wreszcie będzie miał szansę na normalne życie. Z dala od tych kłopotów. Od niej.
To było najlepsze wyjście. 
Kiedy zauważył, że Luke podjechał zszedł na dół wpuszczając przyjaciela.
 – Niezbyt dużo tego – Nick westchnął cicho zabierając część kartonów. To prawda. Nie miał dużo rzeczy. Kiedy coś się zużyło lub nie podobało po prostu to wyrzucał. Zastępował nowe starym i tak w kółko. Dzięki temu ilość kartonów ograniczała się do sześciu. Czterech dużych i dwóch mniejszych, zawierających szpargały typu: żel pod prysznic i inne przyboru do mycia, a w drugim rzeczy osobiste takie jak ulubiona książka, czy płyty.

Na razie zamieszka u niego, potem sobie czegoś poszuka lub Rain mu pomoże, jak zwykle. Spojrzał kątem oka na dom, który chował wszystkie tajemnice. 
Nie było mu smutno, że się wyprowadza, przecież z dawał sobie sprawę, że prędzej czy później i tak to nastąpi. Był już dorosły, jednak nie mógł się pogodzić z faktem, że jej już nie będzie obok.
Uśmiechnął się do siebie pod nosem. Chciało mu się śmiać. Sam nie wiedział dlaczego. Może już całkiem oszalał, może jego zwariowany umysł całkiem pogrążył się w tej nieszczęsnej psychozie, która go trawiła od dobrych paru lat.
Wsiadł do auta przyjaciela, bo jego stało przecież u Raina, a drugie było w warsztacie.
 – Na pewno ci to nie przeszkadza?
 – No co ty, będzie wesoło. Codzienne imprezy i takie tam. Poza tym, moje mieszkanie jest na tyle duże, że pomieści nas obu i no czynsz, który jest nie mały będzie też na pół. – Nicholas pokiwał głową, otwierając szybę i zapalając papierosa.
 – Jutro zadzwonię do Raina i poproszę go o pomoc w szukaniu czegoś dla siebie.
 – Nie musisz się aż tak spieszyć. Poza tym dał ci chwilę wytchnienia, po tym wypadku.

No tak wypadek. Na szczęście ludzie Raina się wszystkim zajęli i policja nie przyczepiła się do niego, jeszcze tego by brakowało.
Chociaż wyścigi nie były bezpieczne, to kasa była całkiem przyjemna. A to było najważniejsze. Poza tym wisiał Rainowi wiele przysług i nie mógł tak po prostu się wycofać.
Pomimo wszystkich minusów lubił to, a warkot silników był czystą euforią.

* * *


6 komentarzy:

  1. Czyli jednak Nick się wyprowadza. Rzeczywiście Al będzie teraz w pewnym sensie wolna. Tyle że ona chyba nie do końca sama tego chce. Ta relacja między nimi jest straszliwie skomplikowana. Obydwoje chyba jednak już to dostrzegli. Nick chce zapomnieć. Wydaje mi się, że tak łatwo mu to nie pójdzie, ale to się okaże ;)
    Dobrze, że Al pogadała szczerze z Kaylą. Myślę, że to trochę pomoże jej poukładać wszystko na spokojnie :)
    Przepraszam, że komentuję z takim opóźnieniem, ale złapał mnie całkowity brak weny i jakoś tak ostatnio bardzo rzadko zaglądałam na bloggera :(
    Nic, czekam na kolejny rozdział. Życzę dużo weny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och dziękuje, dziękuje;**
      Wena jest zdradliwa i często ma fochy. Zwłaszcza, że moi bohaterowie mają teraz kryzys.

      Usuń
  2. Byłam pewna, że Alice go zatrzyma, nawet bardziej niż pewna.. Znow u doprowadziłaś mnie na skraj emocji. Historia o Nicku i Alice jest niesamowita *.* Nawet nie wiem, jakim chorym sposobem mogło ci się to pojawić w głowie! To jest wprost niesamowite, a zarazem smutne i takie realne. Kązda z nas mogła doświadczyć takiej sytuacji 9mam nadzieję, ze ty tego nie doświadczyłaś), bo mimo bólu fizycznego i psycicznego Alice, rpzez to stała się silniejsza, tak jakby Nick przygotował ją na wszystkie niedogodności związane z dorastaniem, a nawet jeśli to prawdopodobne zavbrał jej to dorastanie. Sprawił, ze miała wspaniałe dzieciństwo, mimo rozłamu rodziców - dzieki temu, ze byl dla niej rycerzem i dawał jej dłoń, gdy tylko tego potrzebowała, ale potem... Załamał jej psychikę, tym ze znęcał się nad nią seksualnie, mimo że do stosunku nie doszło.. tak jakby bawił się nią. Nick tak strasznie mi przypomina Kapelusznika z charakteru, ze to po prostu cudowne *.* uwielbiam jego charakter, taki psychiczny, powoduje, ze to opowiadaie, ma pewną tajemnicę, oraz co najlepsze strasznie oddziałowuje na emocje. Cżlowiek czytając to wczwa siew te postacie i kompletnie nie ma co powiedziec, prócz tego, ze widzi w swoich oczach łzy. Alicja natomiast jest osobą skryta, która chyba juz od rozstania rodziców, jeszcze bardziej się skrywa w świat fantacji (rycerz=nick), a Nick pokazuje jej szara rzeczywistość. Właściwie opowiadanie jest o eocjach Alice, i wpływowi Nicka na nią, na jej sychike i życie. To tak jakby Alice uzależniała się od niego, ale mimo na wczesniejsze wspomnieia nie mogła sobie pozwolic na to, aby go skreslic, zienawidzic. Był dla niej rycerzem, był dla niej kims waznym, dlatego nie moze sobie pozwolić, aby teraz stał się dla niej nikim.Masz idealny do tego styl, rpzedstawiasz historię, prosto i rpzejrzyście, ale też po części czuć, dzieki charakterze cika ta tajemniczość... To właściwie jest magią twojego opowiadania... I to chyba sprawia, że jest ono tak niezwykłe pod kazdym wzgledem. Tak jak obiecałam na samiutkim poczatku twojego bloga, ze będziesz miała stałą czytelniczkę, taką też masz ^^
    Pozdrawiam Efria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skrycie lub też nie przyznam, że Nick jest psychopatycznie pociągający i może jako autorka nie powinnam tego mówić, ale na mnie działa ten jego ''toksyczny'' charakterek.
      Dziękuje za wspaniały komentarz i cierpliwość.

      PS czasami się boję, że przedobrze z tymi emocjami i będzie wielka klucha.

      Usuń
  3. załamałam sie . nie wiem czemu ale naprawde zal mi Nicka. chyba czuje sie niekochany , samotny . kurde jak Alice mogła go tak "olać" i nic nie zrobiła :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana;) chyba jesteś pierwszą osobą, której żal Nicka. Nick to taki mały biedaczek opuszczony przez wszystkich. Mimo, że jest draniem to naprawdę go lubię.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuje za komentarz

      Usuń

W słowach ukryta siła...
Alchemia