!

Uprzedzam, że w opowiadaniu pojawiają się wulgaryzmy oraz mogą się pojawić sceny o zabarwieniu erotycznym.

1.07.2012

3. Ona i on

''Kiedy czuję zapach twojej skóry, 
moje ciało zaczyna płakać.''      

       Czułam się okropnie, bolało mnie dosłownie wszystko, choć bardziej chyba byłam poturbowana psychicznie. Była już dziewiąta, rano a ja spałam tylko 3 godziny, budząc się co chwilę.
Zasłoniłam głowę poduszką chowając oczy przed świecącym słońcem. Bałam się zejść na dół, z obawy przed Nickiem, bo kto może wiedziec jaki ma humor?
W końcu zebrałam się w sobie i tuż po krótkiej toalecie zeszłam niepewnie do kuchni.
Przybrany brat siedział już przy stole pijąc kawę. Kiedy weszłam podniósł na mnie spojrzenie znad kubka.
- Hej - rzucił. Chyba ma dobry humor.  - Zrobiłem ci kawę - wskazał na kubek stojący naprzeciwko niego.
- Dzięki - usiadłam podnosząc napar kofeinowy do ust.
- Kiedy wróci Larry?
- Pewnie dzisiaj wieczorem, znalazł pracę więc teraz nie będzie go coraz częściej.
Prawie się zakrztusiłam. Larence i praca? A co gorsza będę musiała dość często zostawać sam na sam z nim?
- Co dzisiaj robisz?
Spojrzałam na niego nie tyle przerażona co zdziwiona.
- Nie wiem - rzuciłam - pewnie pójdę na miasto.
Nick posłał mi krótki uśmiech i wyciągnął papierosy, podsunął je w moją stronę ale ja tylko pokiwałam głową, więc wziął jednego i sam zapalił.
Biało-szary dym rozszedł się po całej kuchni. Zakasłałam lekko, ale chłopak zaciągnął się mrużąc oczy, które cały czas były utkwione we mnie. Kiedy wypiłam już kawę postanowiłam zrobić sobie coś do jedzenia (tak wiem, że nie powinno się pić kawy na pusty żołądek). Nie czułam się swobodnie w jego towarzystwie. Zwłaszcza kiedy byłam cała obolała po wczorajszych wydarzeniach.
 - O co się pokłóciłaś z moim ojcem?
 - A co? Nie powiedział ci.
 - Nie zwierza mi się - powiedział obojętnie wpatrując się we mnie z tym swoim drwiącym uśmiechem, od którego zawsze robiło mi się niedobrze.
 - Nie twoja sprawa.
W następnej chwili brunet podszedł do mnie i złapał mnie mocno za ramiona, lekko potrząsając, jakby chciał przywołać do porządku. Spuściłam głowę, ale on chwycił mój podbródek podrywając do góry. Spojrzał w moje oczy tak głęboko, jakby chciał przewiercić mnie na wylot lub dostać się do mojej duszy. Jeszcze bardziej się przybliżył, przyciskając moje ciało do blatu szafki. Czułam ten słodki, lekko nostalgiczny zapach wymieszany z zapachem dopiero co wypalonego papierosa. Wpił się w usta i lekko je musnął.
- Chyba się wybierzemy razem - zimną, szorstką ręką dotknął mojego rozgrzanego z nerwów policzka i wyszedł z kuchni, zostawiając mnie z tysiącem myśli, z tysiącem cholernie złych myśli.
* * *
       Siedziałam w pokoju przeglądając szkolne podręczniki i robiąc listę potrzebnych rzeczy. Lubiłam szkołę, właściwie, to lubiłam spędzać tam czas - byle dalej od domu. Ale chyba każdy na moim miejscu chciałby jak najmniej przebywać w miejscu gdzie mieszka niewyżyty idiota.
Po raz kolejny przyłapuje się na tym, że myślę o tym dupku. 
Rozmasowałam obolałe nogi i podeszłam do okna. Słońce przygrzewało coraz mocniej. Spojrzałam na swoje lekko opalone ręce i niewielkiego siniaka tuż nad nadgarstkiem.
Już dawno przestałam ubolewać nad tym, że matka mnie porzuciła i zostawiła z nimi.
To nie tak, że pogodziłam się z tym faktem, po prostu muszę jakoś żyć i nie dać się.
Kiedyś przepłakałam nie jedną noc, więc nie mam już sił na szlochy do poduszki.
Ciche pukanie otrzeźwiło mnie sprowadzając z powrotem na ziemię.
Zdziwiłam się, bo Nick raczej nie puka. Jednak nie mógł, to być nikt inny. 
Nie czekał na moje zaproszenie wchodząc do mojej małej oazy.
Uniosłam z zaciekawienia brwi mając cichą nadzieję, że nie chce dokończyć zdarzeń z wczoraj.
Usadowił się na krześle od biurka, opierając głowę na ręce. Jak zwykle wlepiał we mnie te swoje ciemne ślepia. Przygryzłam wargi i z lekką złością spojrzałam na niego.
 - Co tak patrzysz? 
 - To ty - wskazałam na niego - do mnie przyszedłeś, więc czego chcesz?
 - Nie możesz być odrobinę milsza? - spojrzałam na niego jak na idiotę, mając ochotę się roześmiać. Milsza? Ja mam być milsza dla niego? 
Wywróciłam oczami i wróciłam do porządków. Odłożyłam stare zeszyty do kartonowego pudła przeznaczonego do spalenia.
 - Wypadło mi coś - podszedł do mnie obejmując mnie w pasie - nie obrazisz chyba się jeśli pójdziesz sama na miasto - wyszeptał przyciskając do siebie, sparaliżowało mnie, a moje serce nieprzyjemnie łomotało. Chwycił kosmyków moich brązowych włosów i nawinął sobie na palec. Stałam tam opatulona jego ramieniem i starałam się nawet nie oddychać. Czułam jego oddech łaskoczący mój policzek. Zapach, tak znienawidzonych perfum i papierosów. Dotyk szorstkiej i zimnej skóry, kiedy otarł się dłonią o mój policzek. Nie umiałam się w tamtej chwili wyswobodzić, wiedziałam, że będzie jeszcze gorzej, a tak to może sobie pójdzie.
Zamknęłam oczy wyczekując co zrobi dalej. Na szczęście oderwał się po chwili ode mnie, rzucił jakieś ''na razie'' i wyszedł. Po chwili usłyszałam trzask frontowych drzwi. Opadłam na ziemię kolejny raz pozbawiona jakichkolwiek sił.

       Kierowałam się do sklepów po brakujące podręczniki, jakieś zeszyty, może parę ubrań. Nie cierpiałam chodzić na zakupy. Mimo, że jestem dziewczyną męczyło mnie to, teraz niestety nadeszła taka potrzeba.
Z małymi pakunkami, weszłam do odzieżowego. W nadziei na szybki zakup. Wzięłam jakieś ciemne dżinsy oraz bluzkę i odszukałam przebieralnię.
No cóż, w wieku niecałych osiemnastu lat wyglądam jak strach na wróble po odwyku. Wystające żebra, chude, pokiereszowany brzuch, ze świeżą raną. Cienie pod oczami, których nie chciało mi się maskować. Długie brązowe włosy rozczochrane na wszystkie strony, który od miesięcy nie poznały nożyczek fryzjera. I oczy, za którymi czai się pustka.
Tak... moje życie jest wyblakłe. Przeczesałam włosy, ubierając się z powrotem w swoje ciuchy. Nie miałam już ochoty patrzeć na odbicie w lustrze. Podeszłam do kas, gdzie nie było kolejki, ekspedientka rzuciła mi serdeczny uśmiech, ale ja po prostu zapłaciłam i wyszłam.
Byłam zmęczona i trochę głodna. Po drodze przypomniałam sobie, że jest tutaj niedaleko ta kawiarnia, w której wczoraj byłam.

Weszłam do Pear Cake* i zamówiłam dużą, mocną kawę oraz szarlotkę. Usiadłam przy jedynym wolnym stoliku, akurat przy tym zajmowanym wczoraj.
Szczerze mówiąc zdziwiło mnie to, że dzisiaj tu takie tłumy, kiedy jeszcze niecałe 24 godziny temu było tu pusto.
       Pochylałam się nad jeszcze parującą kawę kiedy moje oczy napotkały chłopaka z wczoraj. Uśmiechnął się do mnie kiedy zobaczył, że na niego patrzę.
 - Wolne? - wskazał na puste miejsce  przy moim stoliku.
Kiwnęłam głową a on usiadł, nadal szczerząc swoje zęby.
Miał krótkie brązowe, rozczochrane włose,  duże usta i brzoskwiniową cerę. Jego jasnobrązowe oczy skrywały się pod wachlarzem długich rzęs, prawie tak długich jak Nicka.
Ubrany był w znoszone bojówki, zniszczone trampki i granatowy t-shirt z wielką żółtą buźką. Odniosłam wrażenie, że chłopak za bardzo nie przejmuje się tym jak wygląda, ale ja akurat też nie jestem maniaczką mody.
Mężczyzna również ten sam co wczoraj - zapewne właściciel, od razu nie pytając o nic przyniósł mu piwo. Chłopak uśmiechnął się do niego i ponownie zwrócił się w moją stronę.
 - Byłaś tu wczoraj? - pokiwałam głową - od razu cię rozpoznałem.
 - Czekasz na kogoś?
 - Nie
 - To dobrze.
Uśmiechnęłam się niemrawo. Nie lubiłam takich sytuacji. Byłam wtedy skrępowana, pociły mi się dłonie i nigdy nie wiedziałam co mam powiedzieć, aby nie zapadła krępująca cisza, która jeszcze bardziej wprawiała mnie w zakłopotanie.
Spojrzałam z ukosa na nowego znajomego, który popijał piwo.
 - Mieszkasz w okolicy? - przytaknęłam, odgarniając opadające na oczy niesforne kosmyki włosów.
 - 30 minut drogi stąd.
 - Ja praktycznie jestem tutejszy. Tak w ogóle to jestem Chris.
 - Alice - uśmiechnął się na dźwięk mojego imienia jakby było czymś niezwykłym.
 - Bajkowe imię, pasuje do ciebie.
Zarumieniłam się lekko, próbując coś z siebie wydusić, ale wymruczałam tylko głupie ''heh''.
Spojrzałam na zegarek i zsunęłam się z siedzenia.
 - Na mnie już pora. To... do zobaczenia, chyba.
 - Poczekaj - wcisnął mi do ręki jakąś mała karteczkę - to mój numer telefonu, jak będziesz miała chwilę, to się odezwij.
* * * 
      Obudził mnie budzik dzwoniący tuż koło mojej głowy. Wyłączyłam głośne urządzenie podnosząc się zaspana do siadu. Wyjrzałam za okno, nadal było słonecznie.
Z niechęcią wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Oporządziłam się szybko, potrzebowałam kofeiny. Ubrałam się w naszykowane wczoraj rzeczy i zeszłam na dół. 
Zdziwiłam się, bo Nicka nie było jeszcze w kuchni, zwykle wstawał przede mną. Pewnie wrócił późno z imprezy, bo jak kładłam się spać, to jeszcze go nie było.
Włączyłam ekspres, rozkoszując się przyjemnych zapachem świeżo parzonej kawy rozchodzącym się po kuchni.
Ciche kroki dochodzące od schodów przerwały miłą ciszę panującą w domu. Nick wszedł do kuchni rzucając mi krótkie spojrzenie i od razu podszedł do kawy nalewając sobie.
 - O której masz rozpoczęcie roku?
 - O 9:30 - zerknął na zegarek wskazujący 8:25.
 - To cię podwiozę - a mnie od razu zszedł uśmiech z twarzy.
* * *
*Pear Cake - nazwa kawiarni.